Wczoraj zaatakował mnie pająk...brrrr!!!! - był czarny, błyszczący z wielką, okrągłą sterczącą dupą ( o ile można powiedzieć, że pająki mają dupę;) - powiedziałabym piękny, a pająków nie znoszę i do tamtej chwili nie spotkałam takiego, o którym pomyślałabym, że jest piękny:)
Przemknął obok mnie z prędkością światła -oczywiście w moim pojęciu- i wyglądał bardzo niepodobnie do naszych polskich pająków- tym bardziej domowych - a co jak co, ale anatomię pająków mam w jednym paluszku - zazwyczaj doskonale staramy się poznać swoich wrogów;)
Jak tylko zatrzymał się - w jego mniemaniu - w bezpiecznej odległości ode mnie - szybciej zadziałałam, niż przeanalizowałam mój spontaniczny plan pozbycia się tej niebezpiecznej istoty - a na stworzenie planu miałam tylko ułamek sekundy - przecież pająk mógł zacząć dalej uciekać z tą swoją zawrotną prędkością i spowodować spustoszenie w moim i tak rozchwianym już życiu:)
Plan choć prosty w realizacji, był skomplikowanym przedsięwzięciem, bo wyjście z tej stresującej sytuacji musiało nastąpić z uwzględnieniem dwóch prawd niezaprzeczalnych - pająki przynoszą szczęście i nie należy ich zabijać, a jednocześnie trzeba się ich pozbyć, bo boję się ich bardziej niż nocnych koszmarów po najstraszniejszych horrorach -
- chwyciłam więc go za pomocą garści papieru toaletowego i spłukałam w kibelku - a potem zaczęła się schiza - co ja zrobiłam! gdybym go zabiła samodzielnie ( no bo w sumie to sam się zabił topiąc się w muszli klozetowej) - mogłabym sprawdzić dokładniej, co to był za pająk, a tak mogłam tylko zaufać swojej fotograficznej pamięci podsyconej dużą dawki adrenaliny spowodowanej mega pająkowym strachem - no i zaczęła się jeszcze bardziej pojechana analiza sytuacji - szybko uciekał, więc pewnie go przestraszyłam, przestraszone pająki kąsają, więc kto wie, czy mnie nie użarł - a co jak był jadowity??? - na ratunek przyszedł wujek google i wyszukiwarka pająków po foto - no jakby nie patrzeć - wszystkie zdjęcia przypominające moją ofiarę miały jeden i ten sam podpis: czarna wdowa - ale dzięki tej sytuacji dowiedziałam się, że te pająki są jak nasze kątniki i korsarze i raczej nie zagrażają ludzkiemu życiu...ufff...przyznam, że po czasie mocno żałuję, że tak spanikowałam...mogłam go sobie zostawić na pamiątkę i przyznam, że chyba troszkę mniej boję się pająków, choć chyba nie muszę wspominać, że mam teraz wrażenie, że cały czas coś po mnie łazi - o bólach w pierwszej fazie strachu nie wspomnę :P
...no i moja wybujała wyobraźnia już działa - a co jak jakimś cudem znalazł sobie gdzieś w kanalizacji kawałek suchego miejsca i...
Pozdrawiam wszystkich "miłośników" pająków;)
a przy okazji - Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku - jak widać dopiero pająk zmotywował mnie do wpisu blogowego:)
Przemknął obok mnie z prędkością światła -oczywiście w moim pojęciu- i wyglądał bardzo niepodobnie do naszych polskich pająków- tym bardziej domowych - a co jak co, ale anatomię pająków mam w jednym paluszku - zazwyczaj doskonale staramy się poznać swoich wrogów;)
w zastępstwie wizerunku mojej ofiary - ogromny pająk parkowy;) |
Jak tylko zatrzymał się - w jego mniemaniu - w bezpiecznej odległości ode mnie - szybciej zadziałałam, niż przeanalizowałam mój spontaniczny plan pozbycia się tej niebezpiecznej istoty - a na stworzenie planu miałam tylko ułamek sekundy - przecież pająk mógł zacząć dalej uciekać z tą swoją zawrotną prędkością i spowodować spustoszenie w moim i tak rozchwianym już życiu:)
Plan choć prosty w realizacji, był skomplikowanym przedsięwzięciem, bo wyjście z tej stresującej sytuacji musiało nastąpić z uwzględnieniem dwóch prawd niezaprzeczalnych - pająki przynoszą szczęście i nie należy ich zabijać, a jednocześnie trzeba się ich pozbyć, bo boję się ich bardziej niż nocnych koszmarów po najstraszniejszych horrorach -
- chwyciłam więc go za pomocą garści papieru toaletowego i spłukałam w kibelku - a potem zaczęła się schiza - co ja zrobiłam! gdybym go zabiła samodzielnie ( no bo w sumie to sam się zabił topiąc się w muszli klozetowej) - mogłabym sprawdzić dokładniej, co to był za pająk, a tak mogłam tylko zaufać swojej fotograficznej pamięci podsyconej dużą dawki adrenaliny spowodowanej mega pająkowym strachem - no i zaczęła się jeszcze bardziej pojechana analiza sytuacji - szybko uciekał, więc pewnie go przestraszyłam, przestraszone pająki kąsają, więc kto wie, czy mnie nie użarł - a co jak był jadowity??? - na ratunek przyszedł wujek google i wyszukiwarka pająków po foto - no jakby nie patrzeć - wszystkie zdjęcia przypominające moją ofiarę miały jeden i ten sam podpis: czarna wdowa - ale dzięki tej sytuacji dowiedziałam się, że te pająki są jak nasze kątniki i korsarze i raczej nie zagrażają ludzkiemu życiu...ufff...przyznam, że po czasie mocno żałuję, że tak spanikowałam...mogłam go sobie zostawić na pamiątkę i przyznam, że chyba troszkę mniej boję się pająków, choć chyba nie muszę wspominać, że mam teraz wrażenie, że cały czas coś po mnie łazi - o bólach w pierwszej fazie strachu nie wspomnę :P
...no i moja wybujała wyobraźnia już działa - a co jak jakimś cudem znalazł sobie gdzieś w kanalizacji kawałek suchego miejsca i...
Pozdrawiam wszystkich "miłośników" pająków;)
a przy okazji - Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku - jak widać dopiero pająk zmotywował mnie do wpisu blogowego:)
też nie przepadam za pająkami, a dużych nie lubię wrr
OdpowiedzUsuńa ten wcale nie był taki duży:)
Usuńwrrr pająki, coś okropnego! Też miałam bliskie spotkanie z podobnym okazem, ale ja nei zastanawiam się ani chwili...uciekam gdzie pieprz rośnie :D ale najpierw odrazu unicestwiem drania:))
OdpowiedzUsuńa przy okazji pozwolę sobie zaprosić do konkursu z prezentem na Dzień Babci i Dzień Dziadka, fajna nagroda:))
Dzięki- zajrzę na pewno:)
Usuńa w temacie pająków - ja najpierw wrzeszczę :)))
Czarna wdowa, jak to brzmi... Sprawdzę jak wygląda :)
OdpowiedzUsuńFujjj... Nie cierpię pająków. Na ogół jak się pojawi jakiś większy to wołam mojego G. bo sama nawet do niego nie podejdę :/
OdpowiedzUsuńObrzydlistwa! Te prawdziwe, żywe!
OdpowiedzUsuńBo takimi na zdjęciach to nawet mogę się czasem pozachwycać ;-)