mama chora być nie powinna, ale bywa...
nie może marudzić, nie może stękać...bo morale rodziny i tak już niskie, spadają:)
nienawidzi chorować, bo to dezorganizuje całe życie...ale choruje...nie chce mówić, że ma dość, ale ma dość...wiem, że to nie koniec świata - tym razem najprawdopodobniej jakaś angina, ale jak zaledwie kilka dni temu były problemy z kręgosłupem, a wcześniej z układem pokarmowym, a przed tym wszystkim epizod z niezamierzoną próbą amputacji własnego palca, to mama zaczyna się zastanawiać o co chodzi...
mama chciałaby zrobić dużo fajnych rzeczy, ale jak tylko zaczyna działać, to dzieje się coś dziwnego z jej zdrowiem...zaczynam zastanawiać się nad założeniem bloga chorobowego;) - chyba lepiej bym się w tym realizowała...:D
po co ten wpis?
bo pomyślałam sobie, że przy tej okazji zaprezentuję Wam specyfik, który postawił mnie na nogi...jeszcze rano leżałam w gorączce i drgawkach, a moje gardło bolało nie do zniesienia...przypomniałam sobie jednak, że mam w domu domowej roboty propolis.
Ostatnio przez moje zbyt częste chorobowe przypadki zaczęłam inaczej patrzeć na chorowanie. Coraz bardziej przychylam się do opinii, że dużą rolę odgrywa nasza podświadomość i nie zawsze warto od razu sięgać po antybiotyki, albo inną chemię, bo pomaga na jedno, a na drugie szkodzi, a akurat to szkodzenie dało mi się bardzo we znaki...Nie wiem, czy słyszeliście o teorii jakoby bakterie i wirusy obecne przy infekcji, były jak strażak przy pożarze - są obecne, bo walczą o naszą odporność, ale właśnie pomagają wrócić do zdrowia - owszem można je zwalczyć i wyleczyć chorobę chemią właśnie- ale to tak jakby usunąć strażaków z miejsca pożaru - a zamiast tego spuścić z powietrza na palący się dom hektolitry wody - pożar zostanie zagaszony, ale zniszczeń zdecydowanie będzie więcej, niż przy tradycyjnym gaszeniu...oczywiście to duże uogólnienie, ale ja zaczynam widzieć w tym sens...
Tak więc moje leczenie jest bardzo naturalne - po pierwsze herbatki oczyszczające organizm (jak pokrzywa lub ostrożeń), po drugie naturalny antybiotyk, czyli czosnek, a po trzecie wspomniany propolis. Efekt jest taki, że w trzecim dniu chorowania, czuję się już w miarę- szczerze wątpię,by antybiotyk tak szybko postawił mnie na nogi...
Ostatnio przez moje zbyt częste chorobowe przypadki zaczęłam inaczej patrzeć na chorowanie. Coraz bardziej przychylam się do opinii, że dużą rolę odgrywa nasza podświadomość i nie zawsze warto od razu sięgać po antybiotyki, albo inną chemię, bo pomaga na jedno, a na drugie szkodzi, a akurat to szkodzenie dało mi się bardzo we znaki...Nie wiem, czy słyszeliście o teorii jakoby bakterie i wirusy obecne przy infekcji, były jak strażak przy pożarze - są obecne, bo walczą o naszą odporność, ale właśnie pomagają wrócić do zdrowia - owszem można je zwalczyć i wyleczyć chorobę chemią właśnie- ale to tak jakby usunąć strażaków z miejsca pożaru - a zamiast tego spuścić z powietrza na palący się dom hektolitry wody - pożar zostanie zagaszony, ale zniszczeń zdecydowanie będzie więcej, niż przy tradycyjnym gaszeniu...oczywiście to duże uogólnienie, ale ja zaczynam widzieć w tym sens...
Tak więc moje leczenie jest bardzo naturalne - po pierwsze herbatki oczyszczające organizm (jak pokrzywa lub ostrożeń), po drugie naturalny antybiotyk, czyli czosnek, a po trzecie wspomniany propolis. Efekt jest taki, że w trzecim dniu chorowania, czuję się już w miarę- szczerze wątpię,by antybiotyk tak szybko postawił mnie na nogi...
Oprócz kanapek z pomidorem i czosnkiem, piłam wspomniane herbatki i zrobiłam sobie płukanie gardła, a potem, co jakiś czas smarowałam chore miejsca w gardle przy pomocy patyczka umoczonego w propolisie. Odruch wymiotny gwarantowany, w dodatku piekło niemiłosiernie, ale z dwojga złego wolałam to pieczenie, niż bolące gardło. Aż do tej pory leżałam w łóżku- jak na złość- co zasnęłam, to budził mnie jakiś mało ważny telefon. Na szczęście starszy syn wykazał się dużym zrozumieniem i nie dość, że zaopiekował się dzieciakami, zrobił obiad, to jeszcze posprzątał mieszkanie...;)
Wróćmy jednak do propolisu. Pewnie znacie go z aptek - są maści, tabletki, globulki, kremy i inne specyfiki z jego dodatkiem. Ma udowodnione właściwości bakteriobójcze, antywirusowe i przeciwgrzybiczne - stąd jego szeroki zakres zastosowania od przyspieszenia gojenia ran, poprzez leczenie przeziębienia, a kończąc na wzmacnianiu odporności. Moja babcia zawsze samodzielnie wyrabiała taki propolisowy płyn - kit pszczeli zalewa się spirytusem i po jakimś czasie otrzymuje się ciemno-brązowy roztwór, który ma rewelacyjne działanie - przede wszystkim w gojeniu ran. W zasadzie kolor zależy od tego jakiego rodzaju jest kit pszczeli- ale nie uważa się by miało to wpływ na jego działanie terapeutyczne, choć przyznam, że ten babciny był właśnie taki brunatny i był rewelacyjny. Teraz propolis robi tato- jest bardziej ciemnożółty - uważam, że ma mniejsze właściwości prozdrowotne.
Propolis ma silne właściwości przeciwzapalne, dlatego warto zastosować go we wspomaganiu leczenia przeziębienia i innych grypopodobnych choróbsk. Szkoda, że pierwszego dnia zlekceważyłam sobie pierwsze objawy choroby, bo pewnie nie doprowadziłabym się do takiego stanu. Na szczęście jest już lepiej, a przy okazji miałam możliwość zaprezentowania tegoż specyfiku, bo pewnie niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy z jego właściwości. Biegamy po lekarzach, faszerujemy się przypisanymi przez nich chemicznymi medykamentami, a często zapominamy jak dużą moc mają naturalne preparaty...a natura, wie co dla nas najlepsze...
Propolis ma silne właściwości przeciwzapalne, dlatego warto zastosować go we wspomaganiu leczenia przeziębienia i innych grypopodobnych choróbsk. Szkoda, że pierwszego dnia zlekceważyłam sobie pierwsze objawy choroby, bo pewnie nie doprowadziłabym się do takiego stanu. Na szczęście jest już lepiej, a przy okazji miałam możliwość zaprezentowania tegoż specyfiku, bo pewnie niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy z jego właściwości. Biegamy po lekarzach, faszerujemy się przypisanymi przez nich chemicznymi medykamentami, a często zapominamy jak dużą moc mają naturalne preparaty...a natura, wie co dla nas najlepsze...
musze przy chorubsku zastosować sie to twoich rad. do tej pory ciądle jechałam na antybiotykach.
OdpowiedzUsuńUuuu...no to Cię wzięło :( Zdrowiej prędko!
OdpowiedzUsuńZdrówka wobec tego życzę. A o propolisie nie słyszałam do tej pory :) Muszę wójak Googla zapytać co i jak :D
OdpowiedzUsuńDZięki- :)
OdpowiedzUsuńJAk najbardziej polecam naturalne metody, choć przyznam się, ze tym razem nie obyło się bez leku przeciwalergicznego...co czułam się juz lepiej, to po kilku godzinach wszytsko wracało...jakoś tak nagle przez głowę przeszła mi myśl, że może ma to podłoże alergiczne - i tym razem intuicja nie zawiodła i w końcu udało mi się pozbyć tego okropnego obrzęku gardła...coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nasz oraganizm wie najlepiej, co dla niego dobre i wystarczy wsłuchać się w siebie...dziś juz w końcu mi lepiej, choć pojawił się kaszel - mało męczący- mam tylko nadzieję, że nie było to nic zarźliwego i nie pozarażałam dzieciaków:)
zdróweczka:)
OdpowiedzUsuń