Przejdź do głównej zawartości

Walka z gorączką i moje rozważania czy warto i jak walczyć z gorączką u dzieci




Gorączki dzień trzeci.





Zaczęło się dwa dni temu. Viktoria obudziła się dziwnie napuchnięta. Marudna, choć złośliwa, więc nie przypuszaczałm, że ma aż taką gorączkę. Zmierzyłam temperaturę pod pachą - 38,5. Zbijać- nie zbijać...ostatnio z racji, że sama przechodziłam kilka dni wcześniej to samo, dużo szukałam w necie na temat gorączki.
Opinie - różne, czasem wręcz skrajne - odniosłam wrażenie, że w zależności od tego, czy pisze je po prostu osoba taka jak ja, czyli szukająca dobrych i mniej szkodliwych od chemii rozwiązań na chorowanie, czy też osoba zatrudniona przez firmę farmacetyczną.
W każdym razie - raz każą już temp. 38 °C  faramceutykami zbijać, innym razem w ogóle, a już w ostateczności po postu schładzać ciało naturalnie, czyli np.okładami.

O tym, że gorączka jest dobrym objawem, nie trzeba mnie przekonywać. Wiadomo, że skoro jest gorączka, to organizm walczy - wyższa temperatura, to dla naszych mechanizmów obronnych alarm, że należy działać. Jak zbijemy temperaturę - pozwolimy działać drobnoustrojom, które zaczną namnażać się w niesamowitym tempie i spowodują chorobę.

Tak więc - zdecydownie gorączki nie zbijać, ewentualnie jak już jest wyższa, to ją po prostu obiniżać.

Ale jak zwykle- tak jak łatwo się mówi w teorii, tak trudniej realizować w praktyce, a  kiedy chodzi o dziecko - łatwo o panikę.

Tutaj dodam, że nieobniżanie gorączki nie dotyczy sytuacji, gdy oragaznim źle tę temperaturę znosi- czyli pojawiają się drgawki gorączkowe, które niestety u niektóryh dzieci mogą pojawić się nawet w niskiej gorączce. Wtedy lepiej od razu zacząć ją zbijać i oczywiście zgłosić się do lekarza.

Na szczęście moja Viki nie wyglądała na gorączkującą, więc postanowiliśmy zaczekać na rozwój zdarzeń.



Viki na szczęście drgawek nie miała, a wręcz przeciwnie - wyglądała jakby miała jedynie stan podgorączkowy. Niestety po dwóch godzinach temperatura przekroczyła 39 stopni.

Znowu wujek google - i co się okazuje - znowu sprzeczne informacje. Zawsze byłam uświadamiana w przekonaniu, że dziecko potrafi znieść wyższe teperatury, a tymczasem trafiam na artykuły pełne wątpliwości...no tak, ale co się dziwić, jak obok przewija się reklamy kolejnego specyfiku na zbicie gorączki...

Wiadomo - zawsze trzeba wypośrodkować. Wszystko jest indywidulane - mój strach i moja panika też, więc jak temperatura przekroczyła 39,5 - nie czekałam i zaaplikowałam czopek z ibuprofenem. Tym bardziej, że czym większa była temperatura, tym większy sprzeciw ze strony Viktorii wobec prób zakładania chłodnych okładów. Do okładów użyłam pieluszek tetrowych, które pociełam w paski i obwiązałam jej nogi i ręce. Oczywiście przedtem namoczyłam je w wodzie - ale nie lodowatej.



Uznałam, że lepiej, by były troszkę chłodniejsze niż ciało- ale niezbyt zimne, żeby nie spowodować szoku termicznego. Choć przyznam, że spotakałam się z zaleceniami, żeby np. lód owinąć w szmatkę i tak robić okłady...hmmm...troszkę to zastanawiające- zwłaszcza, że ostatnio trąbi się dookoła, żeby np. klimatyzacji nie ustawiać na zbyt niską temperaturę, bo można sobie zaszkodzić. Nie wiem, może się mylę, ale wg mnie lód - owszem - ale chyba już w skrajnych sytuacjach, kiedy temperatura ciała przekracza 41 stopni i stanowi zagrożenie dla życia, a inne metody jej obniżenia nie działają. Uważam, że brakuje w Interenecie rozsądnych informacji nie tylko na temat gorączki i szkoda że dziś można napisać wszystko - zwłaszcza, że za to płącą. Jeszcze kilka lat temu nie było tylu sprzecznych informacji na dany temat, a dziś coraz trudniej o rzetelne opinie.

Oczywiście wraz z zastosowaniem rad na gorączkę znalezionych w Internecie i podzielonych przez własną rozwagę - rozwaga kazała mi zadzwonić na pogotowie.

POGOTOWIE:

Po zrealacjonowaniu przeze mnie sytuacji - włącznie ze wspomnieniem, że kilka dni temu Viki miała dziwną wysypkę - mam wrażenie, że jest ona kluczowa w postawieniu diagnozy, no ale Pani z pogotowia kompletnie się tym nie przejęła i tylko rzuciła książkowe zdanie:

- "W tej sytuacji proponuję zadzwonić na nocny ostry  dyżur i zażądać wizyty domowej" ...

...oczywiście, żeby nie było- nie oczekuję od Pani z pogotowia postawienia diagnozy - tym bardziej przez telefon. W zasadzie zaproponowała najlepsze rozwiązanie. W końcu gorączka to nie choroba i po co od razu dziecko szpitalami męczyć.

Zadzwoniłam, więc do całodobowej przychodni.

NOCNY DYŻUR:

Po długiej rozmowie, podczas której Pani wypytuje mnie o szczegóły zarówno personalne, jak i historię choroby, pada szybkie zdanie:

- "Momencik, właśnie przechodzi lekarz - najlepiej porozmawia Pani bezpośrednio z nim"...

...a czułam, że ta wizyta domowa, to wcale nie tak łatawa sprawa...

Znowu rozmowa z lekarzem, która przebiega podobnie, na szczęście już oprócz wymieniania personaliów, a na koniec pytanie:

- "Na pewno chce Pani wizytę domową? Nie lepiej podjechać samemu? Oj, ja to pewnie będę u Pani dopiero za kilka godzin...moment, zaczeka Pani- skonsultuję się z pediatrą...."

cisza...

w mojej głowie mętlik - o co tu chodzi?...po chwili słyszę w słuchawce:

- "Halo? - lekarz będzie jeszcze z Panią rozmawiał?"

{...} ...a skąd jak mam niby to wiedzieć!?! - pomyślałam - jednak spokojnie zrelacjonowałam pielęgniarce, jak wyglądała rozmowa z lekarzem, ona dodała mi kilka ważnych informacji w temacie wizyt domowych i  pomału zaczęłam sobie układać całość tego przedsięwzięcia o szumnej nazwie wizyty domowe.

Tak więc, na wizyty domowe jeździ taki starszy stażem i wiekiem lekarz internista. Znam go osobiście- to bardzo fajny Pan - i tylko bardzo fajny Pan...faktycznie powinnam ponownie zastanowić się nad sensem takiej domowej wizyty...
Rozmowa z nocnym dyżurem zakończyła się obietnicą oddzwonienia przez pediatrę, jak tylko znajdzie czas. Odłożyłam słuchawkę z lekkim niedowierzaniem i z odrobiną irytacji...maskara jakaś, no ale to było przecież do przewidzenia...jedynym plusem tej żałosnej rozmowy, było to, że w jej czasie gorączka Viki zaczęła spadać i kiedy ( o dziwo - dość szybko!) oddzwoniła pediatra - wynosiła bezpieczne 38,5, a  u Viki nastąpiła reakcja, jakby w podanym czopku zamiast leku obniżającego gorączkę, był co najmniej jakiś dopalacz. Z Panią bardzo mile się rozmawiało, uspokoiła mnie troszkę i utwierdziła w przekonaniu, że moje działania są jak najbardziej słuszne i póki nie ma innych objawów niż gorączka, nie ma co panikować.
Umówiłam się, że jeśli w nocy nastapi jakiś gorączkowy kryzys, to od razu dzwonię do przychodni.

Przedział do 39 °C to dobra gorączka dla chorego organizmu, pod warunkiem, że oraganizm wygląda dobrze:) Viki nie wyglądała na chorą - wręcz przeciwnie. Bardzo szybko wróciły jej siły witalne. Do tego stopnia, że mimo późnych godzin nocnych, zaczęła biegać, skakać i nabrała niesamowitej ochoty na zabawę. Podejrzewam, że gorączka całkiem ustąpiła,  choć przyznam, że już jej więcej nie mierzyliśmy.

Poszlismy spać. Położyłam ją do naszego łóżka, żeby kontrolować jej temperaturę. Bardzo dobrze zrobiłam. Obudziłam się nagle około godziny drugiej. Dotknęłam jej czoła- było mega rozpalone. Na dotyk stwierdziłam, że gorączka musi być jeszcze wyższa niż do tej pory - i nie myliłam się - na termometrze pokazało się 39,9! Przyznam, że spanikowałam.

Ponownie zaaplikowałam czopek i zaczęliśmy chłodne okłady. Viki marudziała i co najgorsze - sama chciała jachać do szpitala twierdząc, że czuje się źle. Do tej pory na lekarza reagowała buntem, więc tym bardziej wystraszyłam się, że coś jest nie tak. W dodatku zwymiotowała. Po głowie zaczeły mi chodzić historie, jak to lekarze ignorowali gorączkę u dzieci i kończyło się to tragicznie. Na szczęście mąż zachował zdrowy rozsądek.

Oczywiście zadzwoniłam na nocny dyżur, choć przyznam, że pierwsza moja myśl to było jechać do szpitala. Niestety, Pani powiedziała nam, że może być problem jak pojawimy się tam bez skierowania, więc lepiej najpierw do niej po to skierowanie przyjechać. Całe szczęście, że Viki zwymiotowała, bo trzeba było ją umyć. Pomyślałam, że kąpiel będzie idealna - tym bardziej, że to najlepsza metoda na ochłodzenie oraganizmu. Minęło więc troszkę czasu, zanim dotarlismy do lekarza i już na miejscu okazało się, że gorączka znowu spadła do 38.

Generalnie wizyta nie wniosła nic nowego. Być może to gorączka trzydniowa, a może coś się kluje...obserwować, obniżać gorączkę jak zbyt wysoka i tyle zaleceń.

...no i tak się kluje od niedzieli...wczoraj wysokiej gorączki było już mniej - jedna późnym popołudniem i druga - znowu po północy. Tak więc ciekawe w tej infekcji jest to, że gorączka pojawia się niemalże "z zegarkiem w ręku" .

Niestety oprócz gorączki Viktoria zaczęła marudzić, że bolą ją plecy. Niby to tylko takie dziecięce marudzenie, ale obawiam się, że to jest przyczyna gorączki, czyli jakaś infekcja nerek. Wczoraj prawie cały dzień przespała i po masażu pleców- ból ustąpił, więc nie męczyłam jej po lekarzach. Tym bardziej, że jak zadzwoniłam do przychodzi, okazało się, że niestety, ale lekarz do domu nie przyjedzie. Jeśli uważam, że to takie pilne, powinnam zapakować gorączkujące dziecko i sama dotrzeć, a na moją uwagę - czy to na pewno dobre dla niej będzie, bo na dworze przecież jest dość wietrznie - pani doktor oświadczyła, że w takim razie najlepiej zaczekać, aż gorączka spadnie i wtedy przyjechać. Obawiałam się, że moja jazda będzie na marne, bo Viki bez gorączki wygląda jak okaz zdrowia. Oczami wyobraźni zobaczyłam,  jak godzinami czekamy na swoją kolejkę w przeludnionej poczekalni, pełnej innych niepotrzebnych infekcji, więc zrezygnowałam. Tym bardziej, że jak gorączka opadła już nie narzekała na bóle.

Dziś Viki spała prawie, że do południa, więc pozwoliłam sobie na tę goraczkową relację. Niestety pojawił się też kaszel, który mnie już męczy od kilku dni. Kaszel też jest specyficzny - niby jest suchy, ale bardzo uciążliwy, a kaszle się dopóty, dopóki nie odkrzstusi się wydzieliny - wyraźnie czuję jak coś mokrego odrywa się w kratni.
Mam wrażenie, że u Viki to ten sam rodzaj kaszlu. Postanowiałam więc zawieźć jej mocz do analizy i jak będzie coś nie tak, to chyba skorzystam z prywatnych usług lekarza, bo wtedy docierają do domu bez oporów:) No chyba, że okaże się, że przychodnia będzie pusta - odwiedimy naszego rodzinnego.

Jestem taka zła, że złapałam tę dziwną infekcję i zarażam nimi wszystkich domowinków...no i co to jest - może ktoś miał do czynienia z podobnym przypadkiem?

Czuję tylko, że muszę teraz zaopatrzyć się w jakiś dobry syrop odkrztuśny, żeby nie doprowadzić, by ta wydzielina zaległa w płucach...Tylko jaki syrop jest naprawdę dobry....?

Warto zaufać sugestii lekarza w tym zakresie, czy znowu szukać opinii w Internecie...tylko jak już wspomniałam - ostatnio, o rzetelne opinie trudno - nadzieja jedynie w bezpośrednich wypowiedziach rozdziców takich jak Ja, czy Wy...:) - więc będę wdzięczna za sprawdzone metody na kaszel, a raczej pozbycie się zalegającej wydzieliny.


pozdrawiam:)


ps. przy okazji gorączki skusiłam się na kupno bezdotykowego termometru - temat na kolejny artykuł- niezbyt pochlebny dla tego ustrojstwa :(



Komentarze

  1. oj biednaś ty i twoja rodzinka:* uważam że jesteś bardzo dzielna bo ja od razu bym na pogotowie leciala. Mieliśmy podobny przypadek z naszym synkiem ale my w bloku mamy bardzo dobrego lekarza do, którego sie czeka godzinami na wizyte. I zawsze doradzi co robić. my filipowi dajemy na spadek leki jak tempertura sie podniesie powyzej 39.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Dokładne, w razie takiej sytuacji nie dzwoni się po pogotowie, tylko po NPL (nocna pomoc lekarska) - w nocy i święta zawsze pomogą, receptę napiszą, pogotowia nie ma sensu wzywać do choroby dziecka, bo w sumie nie jest to stan nagłego zagrożenia życia. Co do zbijania temperatury, jest sens, gdy jest powyżej38stopni, jak jest mniej, to jeszcze nie gorączka dla medyków. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że już Wam lepiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrowia Wam życzę! :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehh zdrówka dla Was. Faktycznie gorączka, to ciężka sprawa. Też jakiś czas temu się z tym zmagałam i czułam trochę jak dziecko we mgle. Dobrze, że akurat była ze mną mama, bo sama na bank bym spanikowała :(
    Mam nadzieję, że już Wam obu lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki wszystkim- niestety u nas nadal szpital- wczoraj rozchorował mi się starszy syn - identyczny schemat - wysoka gorączka, jak na razie jednorazowe wymioty, ból gardła - jak dziś znowu będzie gorączka, a od jutra kaszel, to na bank jakieś nowe choróbsko - tylko jakie? Lekarz w przypadku Viki podejrzewał gorączkę trzydniową - ale raczej to nie to - gorączka trwała 48godzin i żadna wysypka jak na razie nie wystąpiła - za to jest bardzo brzydki kaszel- Ja miałam tak samo- okazuje się, że dwóch bratanków też przechodziło w zasadzie identycznie, a jak byłam w przychodni, to akuarat rozmawiałam z babką, której córka przechodziłam podobną infekcję, a pani doktor sugerując tę 3dniówkę twierdziła, że właśnie dużo dzieci to teraz przechodzi...może się czepiam, ale wg mnie to nie 3 dniówka...a mnie dziś dla odmiany znowu strzeliło w kręgosłupie i jestem skazana na kołnierz...przyznam, ze mam ochotę pojechać do szpitala, niech mnie walną na oddział, bo ja już pomału wysiadam...na całe szceście mój mąż ma od dziś urlop- może mnie troszkę odciąży....przepraszam, że tak marudzę, ale jakoś nie mogę się powstrzymać, a tylko to mi pozostaje, bo "funkcjonować" trzeba jak zwykle - obowiązki, a jedyną przyjemnośćią to poklikanie na blogu...

    OdpowiedzUsuń
  7. zdrowia dużo życzę!! i szybkiego powrotu do normalności:)

    jeśli się nie mylę podczas trzydniówki jest tylko gorączka? bez dodatkowych objawów?

    ja zbijam temp jak jest około 39 stopni. ogólnie niestety dobrych rad żadnych nie dam, bo Art chorował raz w życiu. i raz miał "zębową" gorączkę, więc jestem typem panikary, bo nie mam w zasadzie doświadczenia.
    a dzisiaj to tak bywa, że co pójdzie się do lekarza to każdy też ma inne zalecenia, inne zdanie, inne leki poleca (też często ma profity z polecania jakiegoś leku), więc trzeba każdą informację przeanalizować i ostatecznie i tak i tak zdać się na własną intuicję.

    powodzenia i wytrwałości!

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny blog :) zapraszam do mnie można obserwować http://alex-faashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. ojej....co to się u was dzieje..nic nie wiedziałam((((jesteś dzielną mamą ja gorączki sie boje bardzo...choć jedna starej daty doktorka ,której nr.tel.w desperacji znalazłam w książce tel powiedziała mi-dziecko nie należny się bać gorączki,jak jest gorączka to dobrze.....ale mnie to nie pocieszyło jak widziałam jak Igorek leżał plackiem przy 39 stopniach.......dużo siły dla Ciebie i usciski dla Viki

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ma co wpadać w panikę od razu przy 37, ale jak już widzę na termometrze 38,5, to zdecydowanie podam małemu ibufen, żeby szybko zbić gorączkę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje dzieci zawsze na gorączkę dostają ibufen w zawiesinie, bo parę razy spróbowałam obniżyć gorączkę podając paracetamol i niestety nie zadziałał, więc teraz już nie ryzykuję, tylko daję ten syrop. No i dzieciom smak odpowiada

    OdpowiedzUsuń
  12. Profesjonalny jest termometr cyfrowy non Contact GERATHERM. Alarmuje przez dźwięk o gorączce, ale też wyświetlacz się zapala na czerwono. Można mierzyć bezdotykowo ciało – wystarczy przyłożyć do czoła, ale też temp otoczenia czy przedmiotów. Ja sprawdzam dziecku mleko w butelce czy już jest odpowiednio ciepłe.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nie oceniaj sytuacji bo nikt nie ma racji Tylko Na reakcje uwagę zwróć I króć skróć Ukróć Dalsze negatywne skutki działania od niechcenia  By już nikt w temacie zdarzenia nie miał nic do powiedzenia

Zupa z gwoździa, czyli pomysł na obiad, gdy brak pomysłów

Na pewno pamiętacie bajkę Fredry o tym jak Cygan ugotował Babie Zupa z Gwoździa - ja czasem też gotuję taką zupę - a w zasadzie danie:)  Jednym słowem - moje gotowanie często przypomina wszystkiego co pod ręką do garnka wkładanie:) Efekty różne tego bywają - na szczęście domownicy zazwyczaj wszystko zjadają, a przy ty nie marudzą zbyt wiele, więc dziś się z Wami takim przepisem podzielę:) Danie z gwoździa, czyli zapiekanka jako gwóźdź obiadu:)

Wstać i rozpocząć działanie

Ziemia rządzi się określonymi prawami.  Czy tego chcesz, czy nie,  dzieje się tak jak chcemy i jeśli smutek gotujemy,  smutne będzie nasze życie, a jeśli żyć będziemy w zachwycie, radość i szczęście dostrzeżemy wszędzie i każda chwila piękna będzie. Zawsze dostajesz to, czego chcesz, więc nie bój się i w szczęście wierz, bo od wiary się zaczyna. Reszta to skutek i jego przyczyna. Choćbyś nie wiem jak chciał, choćbyś nie wiem jak był pełen niewiary w to, co napisałam – nie zmienisz tego. T ak jest, tak to wymyślono i po to nas stworzono. Obudź się, więc, zatrzymaj. To koniec podróży. Wysiądź na przystanku końcowym i przestań innym służyć. Bądź Panem swego losu, weź sprawy w swoje ręce. Zacznij działać rozumem. Pamiętaj, że masz serce. I duszę w tym ludzkim ciele, więc zacznij czcić niedziele, bo niedziela dzień święty od czasów niepamiętnych. Tylko w pogoni za ułudą zapomnieliśmy o tym cudzie. Dążymy do tego, co nie istnieje, co jest wytworem zazwyczaj cu